Miniaturki z mojego starego bloga, którego chciałam usunąć w jego 1. urodziny, jednak niestety onet mi na to nie pozwala \o/ do tej pory nie mogę się zalogować.
Są one dwie i są króciutkie, jednak ja naprawdę je lubię, zwłaszcza tą pierwszą, która mnie nawet napawa dum. Nie chcę, by zniknęły, kiedy tamten blog pójdzie użyźniać glebę w okolicach cmentarza. Tematyka raczej depresyjna, niż lekka.
Zaraz uzupełnie w spisie treści opis do Mors Tua Vita Mea, a dla waszych oczu zostawiam wam Dzień w którym stałeś się mordercą i Apokaliptyczny Sen.
Enjoy!
„Dzień, w którym stałeś sie mordercą”
Czujesz krew. Jej intensywny zapach zmusza cię do wyobrażenia sobie jej smaku. Po co to zrobiłeś? Nie wiesz. Byłeś jak w amoku. Nie wiedziałeś, co tobą kieruje. Nie wiedziałeś, czy to ma sens. Wiedziałeś jedno: musiałeś to zrobić.
Teraz trzymasz jej zimne już ciało, które jeszcze parę chwil temu miało temperaturę podobną do twojej. Podobną, bo ty zawsze byłeś chłodniejszy od innych ludzi. Zimny i nieczuły – taki właśnie byłeś.
Patrząc teraz na martwe ciało swojej siostry, co chwilę spoglądasz na nóż kuchenny leżący obok ciebie. Jest podobny do ciebie. Zimny, metaliczny, niebezpieczny i… brudny. Brudny od ludzkiej krwi, której z chwili na chwile jest coraz więcej. Krwi, która ciągle uchodzi z ciała dziewczyny.
Wzrokiem znów wędrujesz na martwą. Z nieukrywalną i niewytłumaczalną satysfakcją patrzysz na pomniejszone źrenice umarlaczki. Zapamiętasz te oczy do końca życia. Zapamiętasz te twarz, cała wykrzywioną w grymasie strachu.
Cała ta scena na nowo rozgrywa się przed tobą.
Widzisz, jak jedyna bliska ci osoba umiera. Jak ty ją zabijasz. Jak jedno pchniecie nożem wystarcza, aby zatrzymać jej wszystkie akcje życiowe…
Na sama myśl o tym twój uśmiech się powiększa. Psychiczna euforia wypełnia twoje ciało i zwykły uśmiech już nie wystarcza, aby móc to okazać. Z lekkiego chichotu zaczynasz się śmiać niczym szaleniec, którym się właśnie stałeś.
Nie… Ty byłeś nim już wcześniej. Pod maska zwykłego cywila ukrywałeś prawdziwego siebie. Twoja, świętej pamięci siostra powstrzymywała cię przed pokazaniem światu, jaki naprawdę jesteś. Trzymała cię w ryzach, mając nadzieje, że twoja normalność nie jest tylko fikcją. Myliła się.
Masz pojęcie dlaczego jesteś teraz tak szczęśliwy? Dlaczego wypełnia cię taka euforia, a każda komórka twojego ciała, gdyby mogła krzyczałaby z radości? Powiem ci. Z chwilą jej śmierci pozbyłeś się swojej jedynej słabości…
„Apokaliptyczny sen”
Bywają chwile, gdzie jedyną możliwością ucieczki od świata jest sen.
Zmęczona, zarówno psychicznie, jak i fizycznie, śnię, a Morfeusz czasem ukazuje mojemu mózgowi coś pięknego. Ostatnio na przykład.
Sen ten był przepiękny, cudowny, niczym manna z nieba dla mojej duszy. Nawet nie jestem wstanie znaleźć odpowiednich epitetów na to, ale wiem, że mogłabym śnić ten sen bez końca. Mój ukochany sen o apokalipsie.
Deszcz meteorytów, popłoch, krzyki. Mnóstwo łączących się ze sobą głosów. Wszystkie wyrażające jedno – panikę.
A tam, po środku tego zawirowania wrzasków, jestem ja.
Rozkładam ręce, jako bym była Bogiem. Zresztą czuję się jak jeden.
Gdyby ktoś się dobrze wsłuchał, to, prócz dźwięku grozy i paranoi, rozwalanych budynków, histerycznych krzyków, usłyszałby coś jeszcze. Śmiech. Mój jakże piękny śmiech wyrażający całą moją psychiczną naturę. Moją frustrację i euforię. Świat się kończy, a ja się cieszę! Ja się cholernie cieszę! To całe nędzne me życie wreszcie się kończy i być może przyjdzie mi zobaczyć śmierć moich denerwujących sąsiadów, współpracowników i innych mend, którym przyszło żyć razem ze mną na tym padole. Napawa mnie to błogim uniesieniem.
Czekałam na to.
Katastrofa – cud nad cudem – ma zakończyć zaraz mój żywot.
Koniec stresu, codziennej monotonii. Przychodzi zbawienie, które ma ulżyć memu bólowi.
Jakby ktoś na mnie teraz spojrzał, z psychicznego punktu widzenia uznałby mnie za szaloną. Jednak, czy powinnam się przejmować? Jestem zwyczajnie zmęczona i pragnę ukojenia. Czy to takie dziwne, że zapach, nawet ten wyimaginowany, śmierci i histerii napawa mnie szczęściem?
Ja po prostu chcę śnić. Śnić o końcu świata. Śnić o cudzie.
-----------------
A teraz pozwolę sobie dodać komentarze, które sprawiły, że mi się lepiej na sercu zrobiło :3
1.
Od Aoi Tori: To było… mroczne i przerażające. Choć krótki utwór, to tak bardzo treściwy. Znajduje się w nim tyle emocji. Negatywnych oczywiście.
A co do drugiej części. Fanficki po angielsku? Wow. Podziwiam. Z moim angielskim jest coraz gorzej. Jak się nie używa, autmatycznie tyle rzeczy się zapomina.Może polecisz jakieś strony z takowymi fanfickami? Byłabym wdzięczna.
Pozdrawiam
2.
Od Sky: Uwielbiam! Poważnie Ogólnie, jestem fanką takich apokaliptycznych scen, kompletnej destrukcji i zniszczenia. Sama nie wiem, dlaczego, ale po prostu mam takie zboczenie… Wolę takie bardziej mroczne, nieprzewidywalne sytuacje, a Ty naprawdę fajnie to przekazałaś. Lubię Twój obraz Apokalipsy Pozdrawiam!
Od Aoi Tori: Oj, ty to lubisz pisać o jakiś niezrównoważonych ludziach:).
Może jestem inna, ale nie lubię filmów/opisów katastroficznych. Nie wiem sama czemu… Po prostu nie lubię o takich rzeczach myśleć.Twój opis tej katastrofy nie ruszył mnie. Bardziej przejęłam się krótkim wywodem narratora na swój temat. Toż to wariatka ze skłonnościami sadystycznymi. Dalej dochodzę do wniosku, że jednak nie. Jest to osoba, tak jak ja, zmęczona tymi fałszywymi osobami, natłokiem złych informacji w mediach, skandalach itp. [...]
A napiszesz coś jeszcze? :)
OdpowiedzUsuńAle w sensie, że tego typu? \o/
Usuń