Ogłoszenie, ważne, czytać!

Pojawił się pewien pomysł w mojej głowie, ale tu sprawa zależy od was. Aby uaktywnić bloga, możecie dawać requesty, jako że sama z siebie nie wiem, w którą stronę kierować myśli. Dacie jakiś pomysł, a... kto wie. Może wena naprawdę mnie dotknie. Jeśli macie jakiś pomysł mangowy, bądź nie - to czekam!

*oferta nie dotyczy hard yaoi i hentai*

piątek, 3 maja 2013

XOver'. Rozdział 4: Ambicje, słodycze i słabość + dodatek

No heja ludzie. Witam was wszystkich z wielkim przytupem!
Nawet jeśli ta crossoverowa historia nie cieszy się tutaj popularnością, to i tak postanowiłam wam przekazać nowy rozdział. Najwyżej nikt nie przeczyta. Mówi się trudno. Ale jeśli jednak już ktoś się wysilił, to wiecie, że się na komentarz nie obraże.

Wracając do crossovera "Przeżyć jakoś".
Erza, siostra Kagamiego, z tylko sobie znanych powodów postanawia wrócić do Japonii i zacząć życie od nowa. Ku nieszczęściu(?) chłopaka, jego siostra nie tylko zamieszkuje obok niego, ale i też chodzi z nim do szkoły, gdzie cała jego drużyna zdążyła już ją poznać. Charakter dziewczyny, jak i jej wrodzona zdolność do przyciągania dziwaków napawa młodego Taigę coraz większymi wątpliwościami. Pozostaje mu to przeżyć... jakoś.

W tym rozdziale dochądzą, jednak tylko epizodycznie, dwie kolejne postacie z Fairy Tail, które dla niektórych mogą być zaskoczeniem, dla innych normą, a jeszcze innych abstrakcją.

Z góry przepraszam za wszystkie błędy, które mogą się pojawić w tym rozdziale, ale dodaje trochę na szybko, gdyż nie wiem, czy po wrzuceniu doujina na DA będę jeszcze miała sposobność wejścia na komputer.

Enjoy!

Rozdział 4: Ambicje, słodycze i słabość.




Dziewczyna wyszła z damskiej ubikacji na nowo w swojej białej koszuli i niebieskiej spódnicy. Od razu przemówiła do swojego znajomego.

- Już możemy iść.

- Naprawdę nie polubiłaś tego mundurka, co? Żeby zmieniać ciuchy jeszcze będąc w szkole... - Erza skomentowała to uśmiechem. Cóż… w końcu na nowo ubrana była w tym w czym przyszła. Musi mieć trochę czasu by przystosować się na nowo do mundurków. - No, w każdym razie chodźmy.

- Jeszcze raz dziękuję Lyon-sempai. Zaoszczędzasz mi w ten sposób dużo problemów. - Zaśmiał się i zaczął iść.

- Nie ma sprawy. Ej, a tak w ogóle to masz listę? – Jeszcze tego brakowało, by nie wiedziała co ma kupić.

- Mam. – Uśmiechnęła się, jak zwykle zresztą. W końcu między innymi dlatego wstała dużo wcześniej od Kagamiego. Musiała dobrać się do jego książek i przepisać autorów. Oczywiście on się nie dowie o tym, że grzebała mu bez pytania w rzeczach.

- No to git – powiedział, kiedy już wychodzili już ze szkoły.

- Ej, a jaki jest ten twój brat?

- On jest... - zastanowiła się. Aż wstyd przyznać, ale w sumie nie była pewna jak ma go opisać. Zebrała swoje myśli i zaczęła mówić jego charakterystykę. – Wysoki. Straszny żarłok i zapalony koszykarz. Trochę nerwowy i często impulsywny. A jak był dzieckiem to rozkosznie wyglądał w stroju tygryska. - Oj tak, nie mogła sobie darować tego ostatniego komentarza. Gdyby Kagami tu był to pewnie by go to rozzłościło, jednak to było silniejsze od dziewczyny. W końcu od tego są starsze siostry, czyż nie? Kompromitacja młodszego(nawet o te parę minut) rodzeństwa było priorytetem najwyższym, dla którego nastawiła się już mentalnie.

- Przebierał się za tygryska, co? A ty? - spytał rozbawiony.

- Za rycerza - powiedziała dumnie, na co drugoklasista się zaśmiał. W sumie to mógł się tego spodziewać, choć pewnie spodziewał się, że przebierała się za wiedźmę i spidermana. - Jako dziecko zawsze chciałam być rycerzem i bronić księżniczek. – Bojowe nastawienie i gwiazdki w oczach. Boże, zaraz się okaże, że jest jakąś przyczajoną chłopczycą, mimo swoich ponętnych kształtów.

- Jakoś mnie to nie zdziwiło. A teraz? - Zamyśliła się, a jej twarz przybrała nieco smutny wygląd, jednak Bastia tego nie wyłapał, gdyż nie patrzył w tym momencie na jej twarz.

- Nie wiem jeszcze - odpowiedziała po chwili. - A ty sempai?

- Też nie jestem jeszcze pewny. Chciałbym iść do szkoły aktorskiej, jednak sądzę, że powinienem pomyśleć o czymś normalniejszym. – W końcu był realistą. Ambitnym i pracowitym człowiekiem, ale jednak nie patrzył na życie przez pryzmat marzeń, czy różowych soczewek.

- Chciałbyś być aktorem?

- Tak, tyle że teatralnym, nie medialnym. – Skrępował się nieznacznie. Nie sądził, żeby Erza go wyśmiała, jednak nawet on miewał momenty niepewności i mentalnego wstydu.

- Rozumiem. A robisz coś w związku z tym?

- Tak. - odpowiedział po chwili z uśmiechem, a ton jego głosu zmienił się na bardziej wyniosły i potężny. -

"Być albo nie być, to wielkie pytanie.

Jestli w istocie szlachetniejszą rzeczą
Znosić pociski zawistnego losu
Czy też, stawiwszy czoło morzu nędzy,
Przez opór wybrnąć z niego? - Umrzeć - zasnąć -
I na tym koniec. - Gdybyśmy wiedzieli,
Że raz zasnąwszy, zakończym na zawsze
Boleści serca i owe tysiączne
Właściwe naszej naturze wstrząśnienia,
Kres taki byłby celem na tej ziemi

Najpożądańszym. Umrzeć - zasnąć. - Zasnąć!" - zacytował Makbeta, gestykulując przy tym, jakby był na scenie, a mimika jego przesadnie, a może raczej teatralnie, pokazywała emocje związane z tekstem. Dykcja jego była na najwyższym poziomie, a głos wyraźny i przeponowy. - Należę do pewnej grupy teatralnej – zaczął po chwili. - Może nie występujemy na tak wielkich scenach jak tokijski teatr narodowy, ale dajemy rade. Przyznam szczerze - zadarł nosa, - że jestem z siebie dumny. Jestem najmłodszym członkiem tej oto grupy.

- Gratulacje. - Dziewczyna była pod wrażeniem. - A tak w ogóle to jak jesteś wstanie pogodzić i szkołę i to? - spytała Erza zaciekawiona zajęciem kolegi. Coś takiego sprawiło, że zaczęła nabierać do niego szacunek.

- Wszyscy w tym... hmm... 'klubie' są już dorośli, oprócz mnie ma się rozumieć, i jedni mają studia, drudzy prace. Tak więc próby... zajęcia, są organizowane dość późno lub w weekendy. – Z dumą i samozadowoleniem zaspokoił wiedzę dziewczyny, po czym wskazał na budkę z lodami. - Masz ochotę?

- Chętnie - odpowiedziała ochoczo. Już od jakiegoś czasu miała chcicę na coś słodkiego.

Ruszyła pośpiesznie w stronę budki, a Lyon musiał do niej później podbiec. Że też ta dziewczyna, aż tak się rozpromieniła jak tylko usłyszała o lodach.

Chłopak był już koło niej, a ona już zamawiała swojego czekoladowego loda o największym możliwym rozmiarze, który swoją drogą był większy od pięści. Lyon również złożył swoje zamówienie.

- Ja zapłacę - powiedział jak na dżentelmena przystało. Już wyciągał pieniądze, kiedy poczuł mocny ścisk. Tak, to była ręka Erzy, lekko zbuzowanej Erzy.

- Każdy płaci za siebie - stwierdziła głosem nie znoszącym sprzeciwu, aż Lyona ciarki przeszły. Erza przecież wcześniej nie wyglądała jakby miała zespół PMS.

- O-ok. - I zrobił tak ja Erza mówiła. Rany, taka słodka istota, a potrafi wyglądać tak niebezpiecznie. Jednak jak tylko dostała swojego loda, to humor wrócił jej na dobre. Ah, ta jej kochana glukoza. Tyle, że skoro jej brat jest podobno strasznym żarłokiem, to ona co z nią będzie?

- Idziemy?

- Oh, tak, dobra. - Oboje poszli dalej w ciszy. Co prawda szok po reakcji Erzy już minął, ale ona sama nie wyglądała jakby miała zacząć mówić. Notka do zapamiętania: Erza kocha słodycze. - Jeszcze dwa skrzyżowania i będzie księgarnia, gdzie powinnaś znaleźć większość książek - zakomunikował, kiedy tylko już skończył swojego loda. Jego towarzyszka już też kończyła swojego, mimo że był jakieś dwa, a może nawet trzy razy większy.

- Sempai? Są tu w okolicy jakieś ciekawe miejsca? - zapytała. W końcu wątpiła, żeby jej kochany, uczynny i jakże towarzyski brat mógł zaspokoić tą wiedzę, więc zanim sama zaczęłaby poszukiwania, mogłaby zapytać kogoś innego.

- Hmm - zastanowił się chwile. – To Tokio więc oczywiście jest dużo takich miejsc. Będziesz musiała sama poszukać. Osobiście mogę ci polecić pewną kawiarenkę. Mój kuzyn tam dorabia. Taki męski odpowiednik Maid Cafe. - Zaśmiał się. - Ten mój kuzynek robi tam szczególną furorę. Kiedyś był bardzo cnotliwy, nieśmiały. Moja mama musiała użyć drastycznych metod, kiedy był u nas na wakacjach. – Nostalgia i rozbawienie opętały jego oczy.

- Rozumiem, jednak nie do końca o to mi chodziło - odparła po chwili. – Osobiście nic co związane z hostami nie jest w moim stylu. Widocznie będę musiała sama znaleźć swoje ulubione miejsca. - Uśmiechnęła się nieznacznie i potem zaczęła myśleć, że ma ochotę na jeszcze jednego loda. Dopadł ją glukozowy głód. Nie żeby było to dla niej niecodzienne zjawisko.

- Tak to już jest. Ej, przypomnij mi jeszcze raz dlaczego musisz być tak wcześnie w domu. – Chłopakowi kompletnie wypadło to z głowy.

- Ktoś musi przyjąć panów, kiedy będą przywozić meble - odpowiedziała. - Na dobrą sprawę, to nawet jeśli poczekałabym na brata, to moglibyśmy nie zdążyć.

- Pomóc Ci?

- Hm? – Zdziwiła się nieco.

- Widzisz, - zaczął - twój brat pewnie będzie po treningu zmęczony, a oprócz tego może nie zdążyć. Chyba nie miałaś zamiaru sama zająć się wszystkimi meblami?

- Właściwie, to tak - odpowiedziała szczerze, a chłopaka to zdziwiło. - Ale chętnie skorzystam z pomocy. - Uśmiechnęła się wyraźnie, a chłopak na nowo odzyskał swoją twarz.
*
- Mama?

Erza mrugnęła dwa razy i jeszcze raz spojrzała przed siebie.

- Mama?

Tak, wzrok ją nie mylił. Przed nią stało małe dziecię z wielkimi oczkami i pulchną buzią. Jego zaszklone oczy, aż prosiły by go ktoś przytulił

- Mama? - chłopczyk zapytał po raz trzeci, niezdarnie się przy tym przesuwając do przodu.

Lyon myślał, że zaraz nie wytrzyma. Takie słodkie dziecko i taka ładna, skołowana i otępiała Erza. Piękny widok, który nieco niszczył wizję Erzy jako hardej i niezależnej od nikogo kobiety. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, który wsunął się na jego twarz, jednak powstrzymywał się, aby się nie śmiać z reakcji koleżanki.

- M-mama? - Tym razem to Erza była tą, która wymówiła ten wyraz, a dziecko zareagowało na to automatycznie. Małymi rączkami objęło mocno jej kolana i wtuliło się w nie. Serce czerwonowłosej biło jak oszalałe.

Erza siedziała na tej ławce jak sparaliżowana. Nie wiedziała co ma zrobić. Nigdy nie była za dobra z dziećmi. Nie to, że się ich bała. No może trochę. W sumie nie bała się ich, ale tego co może się z tymi małymi i nieporadnymi istotami stać. Zwłaszcza w jej towarzystwie. Lyon mógłby jej pomóc, jednak postanowił jeszcze popatrzeć, jak Erza się męczy by cokolwiek powiedzieć. Wyglądało na to, że nowa sytuacja ją przerastała.

Lyon patrzył jeszcze przez chwilkę jak czerwonowłosa się męczy mentalnie, aby myśleć trzeźwo. Jej szeroko otwarte, lekko spanikowane oczy ciągle spoglądały na chłopczyka. Po paru chwilach Lyon stwierdził, że jednak musi ją wybawić, dla dobra zarówno jej, jak i tego dziecka.

- Cześć mały. - Pomachał chłopczykowi, a ten pierw spojrzał na niego, po czym szybko schował się w nogach 'mamy'. - Gdzie masz rodziców? - zapytał spokojnie. Widać było, że miał doświadczenie z dziećmi. To dobrze, bo Erza mogłaby zwalić całą sytuację. W końcu nawet największy potwór ma jakąś słabość. Nie to, żeby ona nim była, czy coś.
*
- Spóźnimy się zaraz! - Erza biegła jak szalona, a Lyon niedaleko za nią.

- Nie sądziłem, że tyle czasu znajdzie znalezienie jego taty. - Erza tylko przewróciła oczami i przelotnie spojrzała na swoją koszulkę. Żadne z nich przecież nie podejrzewało również, że dziecko się na nią zrzyga, zostawiając jakże piękny zapach i ślad na jej białej bluzce, jednej z jej ulubionych przy okazji. Dzięki Bogu Lyon miał chusteczki, bo nie wiadomo, jak Erza by zareagowała.

Byli już na odpowiedniej ulicy.

Erza z daleka spostrzegła firmę przewozową, po czym przyśpieszyła, a Lyon razem z nią. Miał on o tyle trudniej, że, w przeciwieństwie do Erzy, on nie miał plecaka, tylko wciąż odbijającą się od jego ciała torbę. Złośliwość fizyki, czy może rzeczy martwych?

- D-dzień dobry - wysapała z siebie dziewczyna, a jeden z panów, wysoki, mocno otyły i o bardzo bladej skórze(Kain Hikaru ;P), odwrócił się w jej stronę. - Panowie z firmy przewozowej? - zapytała, kiedy złapała już oddech, a jej kolega zdążył do niej dobiec.

- Tak. Pani Scarlet? - Przytaknęła. - Myśleliśmy już, że pani nie przyjdzie i mieliśmy już wracać - stwierdził z wyrzutem.

- Przepraszam. - Jej głos spokorniał.

- Dobra, ej, Zoldeo! Wnosimy.

Chwile później już wnosili pierwszy mebel. Erza wyprzedziła ich by otworzyć drzwi do mieszkania.

Odgłosy za drzwiami zaciekawiły, a może raczej drażniły jednego z mieszkańców budynku. Chcąc wiedzieć co to za odgłosy postanowił otworzyć drzwi i sprawdzić. Widok, który przywitał go jako pierwszy, był bardzo… ciekawy. Potężnie zbudowany mężczyzna o jakże zacnym bębenku i jakże trupiobladej skórze swoimi jakże masywnymi dłońmi podnosił, a może raczej starał się podnieść jeden róg brązowej kanapy na niemal trzy metry długiej i półtora metrów szerokiej ponad swoją głowę. Obserwator nie był w stanie stwierdzić po co on to robi, jednak trafnie zauważył, że pot, jaki lał się z jego twarzy, mógłby wystarczyć na nalanie jednej, pełnej szklanki. Zgięte kolana z trudem utrzymywały teraz ciężar ciała olbrzyma. Kolega zajmujący się drugim końcem kanapy też nie miał łatwo. Chuderlak o długich, brązowych i zniszczonych już włosach w pozycji sedesowej starał się utrzymać ciężar już niemal pionowo ustawionego mebla. Towarzyszące mu drgawki mogłyby się równać z Chojraka – tchórzliwego psa. Jednak nie poddawał się i wkrótce już zaczął wypychać mebel do góry, aż w końcu udało im się położyć kanapę środkiem na głowie Kaina. Niższy pracownik firmy przewozowej mógł na chwilę odsapnąć i mentalnie żałować, że podjął się tej pracy.

- To ty zanieś tą kanapę, a ja idę już po krzesła – wydukał z siebie niższy, po czym kierował się w stronę czekającej ciężarówki.

Zoldeo rzucił obserwatorowi krótkie spojrzenie, jednak wystarczająco długie by mógł spostrzec jego mocno podkrążone oczy i usta jakby w przeszłości ktoś mu zafundował „Glasgow smile".
 - Że niby od kiedy w Japonii jest moda na hipisów? Pewnie jakiś narkoman – pomyślał z niechęcią i odwrócił się w stronę olbrzyma, który, jak się okazało, nie mógł się prześlizgnąć przez drzwi. – Kto go do tej pracy przyjął, co? – Dopiero teraz zauważył, że są tam jeszcze dwie osoby o równie zażenowanym co on wyrazie twarzy.
- Cholera – przeklęła w myślach Erza, kiedy napotkała czyjś wzrok na sobie. Co za wstyd. Specjalnie powiedziała Kagamiemu, że musi być wcześniej w domu, by przyjąć panów z meblami, a on pojawił się tu przed nią!
Myślała, że zapadnie się zaraz pod ziemię, a jej duma i wyniosłość zaraz odlecą sobie do ciepłych krajów, a opalenizna i witamina D sprawi, że nigdy nie zechcą wrócić do niej z powrotem.

Lyon spojrzał na swoją młodszą towarzyszkę, a potem powędrował za jej wzrokiem. Znajoma, jednak tylko z widzenia, twarz wpatrywała się w ich stronę z lekkim rezygnowaniem i to nie koniecznie ich osobą. Uśmiechnął się lekko skrępowany i pomachał nieznajomemu. Kagami nie zwrócił na to większej uwagi, bo Hikaru właśnie wywalił kanapę, a Erza aż podskoczyła.

- My już się tym meblem zajmiemy – odpowiedziała po chwili Erza, a Lyon kiwnął twierdząco głową. Boże, jakim cudem on trafił na takich ludzi?

Wielkolud skulił się, jednak ze względu na pot, który zdążył go oblać postanowił wcześniej rozebrać się z górnej części swojego biało-granatowego kombinezonu, ukazując przy tym światu jego jakże biały i wielki brzuch oraz jakże wielkie… piersi. Miejscami owłosione niczym jego bokobrody, jednak piersi. DUŻE piersi.

Erza spojrzała pierw lekko oniemiała na niego, a potem zwróciła uwagę na swoją własną klatkę piersiową. Z trudem zignorowała plamę po wymiocinach chłopczyka i jeszcze raz spojrzała na Kaina Hikaru i na siebie. Na Kaina i na siebie. Na Kaina i na siebie.

- N-nie… Proszę, nie mówcie mi, że facet może mieć większe cycki ode mnie – powtarzała w myślach zdruzgotana. Raz jeszcze spojrzała na Kaina i na siebie. – Erza Scarlet chyba nie przegrywa na tym polu z… z… facetem?! Boże, co jest dzisiaj ze mną nie tak? (AN: ja się pytam tego samego mojego mózgu co dzień -,-' proszę, wybaczcie mi tę część historii!)

- W takim razie ja idę po resztę mebli – stwierdził grubas. W drodze powrotnej do ciężarówki był zmuszony znosić zniesmaczony wzrok Kagamiego i zdruzgotany Lyona, który zaczął się zastanawiać, czy zaznajomienie z Erzą naprawdę było dobrym pomysłem.

- Rany… - Była to jedyna reakcja koszykarza, który, po spojrzeniu na swoją siostrę i jakiegoś tlenionego ucznia z jego szkoły, wrócił do swojego mieszkania. – Nawet w usługach trafia na dziwaków – skwitował i wrócił do swojego poprzedniego zajęcia, podczas Erza modliła się w myślach, by ta dwójka nie uszkodziła zbytnio mebli. Już dawno straciła nadzieję, że będą w nienaruszonym stanie.
*
- Tak dobrze? – spytał Lyon, gdy przestawił mały telewizor tak jak Erza chciała.

- Tak, to już chyba wszystko. – Uśmiechnęła się i upadła z ulgą na kanapę, a białowłosy za nią. – Dziękuję, Lyon-sempai. Wody?

- Tak po proszę.

Z niechęcią wstała i poczłapała do małej lodówki. Dzięki Bogu zdążyła już się przebrać. Ubrana w krótkie pomarańczowe spodenki i krótki topik wyciągnęła dwie butelki wody i, po minięciu drewnianej framugi, rzuciła jedną z nich swojemu koledze.

- Dzięki Bogu nauczyciele odpuścili mi na razie prace domowe – odetchnęła z ulgą, a chłopak się wzdrygnął. Przecież miał jeszcze rzeczy do szkoły zrobić!

Wyjął telefon w celu sprawdzenia, która była godzina i stwierdził, że późna. Miał zamiar odpocząć tu jeszcze chwilę.

Lyon rozejrzał się po pomieszczeniu. Mimo że Erza dopiero się wprowadziła, nie czuło się tej pustki, która powinna być w tym mieszkaniu wyczuwalna. Meble po ciotce miały swoje własne historie ran(z naciskiem na te, które zyskały przed chwilą) przez co mieszkanie dostawało miły klimat. Obok brązowej, skórzanej kanapy, na której właśnie siedzieli, w rogu pokoju był pięciopiętrowy regał z luzem rzuconymi na niego rzeczami. Pusta ściana obok, podobnie jak wszystkie ściany pomieszczenia, była intensywnie niebieska, jednak, według zapewnień Erzy, wkrótce miała zmienić swoje zabarwienie na zielony. Stwierdziła, że obecny kolor jej po prostu nie pasuje. Lyonowi odpowiadał obecny kolor, jednak nie miał już sił by dzielić się swoją opinią. Z lewej strony kanapy natomiast był mały, na wpół szklany, na wpół z szarego tworzywa sztucznego stoliczek. Nie pasował on w ogóle do wystroju, jednak w miarę dobrze komponował się z niebieską ścianą. Zaraz obok była wielka, starodawna szafa, a naprzeciwko niej zwykłe, jednoosobowe łóżko. Wszędzie wokół walały się jeszcze nierozpakowane pudła.

- Dobra – przemówił w końcu, po czym wstał. Kto by pomyślał, że takie młode ciało może być takie ciężkie. – Ja już chyba muszę się zbierać.

- Odprowadzić cię? Późno już. – Lyon uśmiechnął się na to krzywo.

- Erza, proszę, nie rób ze mnie jakiejś dziewicy. To chłopak zazwyczaj odprowadza damę.

- Dobrze, rozumiem. – W głowie skarciła się za ten nietakt. Przez to, że mózg nie pracował jej już tak jak powinien uraziła swojego sempaia. – W każdym razie, dziękuję.

- Nie ma sprawy. – Rzucił jej swój szarmancki uśmiech. – Taka już rola dżentelmena. Następnym razem umówmy się na prawdziwą randkę – zażartował, jednak Erza miała ochotę spalić się rumieńcem. Widać jeszcze trochę będzie jej wypominał ten mały błąd.

Chwilę później pożegnali się, a Erza zaczęła się już szykować do spania.




Koniec rozdzialiku. Proszę wybaczenie mi niektóre jego party. Gomene, ale jak to pisałam, to mój mózg już nie pracował jak należy >.>

Pod spodem jeszcze tylko zdjęcia dwóch panów z firmy przewozowej jeśli ktoś nie sprawdził już wcześniej oraz mały dodatek(Kagami, wybacz mi!).

Tak, macie rację. To nie jest zbyt poważna historia.




OMAKE:

Kagami szykował się już do spania i miał jakieś dziwne wrażenie, że o czymś zapomniał. Nie mogąc sobie jednak przypomnieć, zmęczony rzucił się na łóżko. Przez chwilę wrócił myślami do swojego ulubionego tematu – koszykówki i tego, dlaczego ta drużyna Seiho ma taką dziwną grę. Muszą ich pokonać, jeśli chcą zagrać z Midorimą.

Sen w końcu wygrał, a Taiga zaczął śnić.

Kozłował wytrwale po niekończącym się boisku. Już chyba po raz szósty mijał linię środkową. Był zmęczony i pot spływał po jego twarzy. Wokół nie było nikogo.

Nagle spostrzegł z daleka masywną figurę. Widząc tylko jej kontury był wstanie stwierdzić, że to był mężczyzna w pozycji obronnej.

Przyśpieszył.

Widział już pomarańczowy strój do koszykówki, a chwilę potem ciemnozieloną czuprynę. Nie musiał się już przyglądać twarzy by wiedzieć z kim ma do czynienia.

Uśmiechnął się do siebie. W oczach błyskały iskry ekscytacji.

Skupiony na swoim celu nie zauważył, że pojawiła się jeszcze jedna figura na boisku. Sekundę później usłyszał tylko ciche: „gej".

Szok, wyobraźnia i tajemniczo rozwiązane sznurowadła. Niefart, rozpęd i miażdżący siłą ciężkości pocałunek.

- Nie! – Obudził się z koszmaru i zaczął łapać oddech. Cholera, co ta z siostra z nim zrobiła? Teraz już wiedział czego nie pamiętał. Nie wiedział jakim cudem w końcu o tym zapomniał, jednak nie wytłumaczył Erzie, że NIE JEST GEJEM!

Z trudem położył się z powrotem na łóżku, jednak sen nie przychodził. Wizja sennego pocałunku z… z… z Mido-… Midorimą(Boże, nawet w myślach nie był wstanie się do tego przyznać), za mocno go przerażała.


Następnego dnia:

- Okropnie dzisiaj wyglądasz, Kagami-kun.

Wysoki koszykarz spojrzał się na swojego kolegę, który swoją drogą był jego 'cieniem'. Nie wiedział zbytnio co ma na to odpowiedzieć, gdyż to była prawda. Po swoim jakże 'pięknym' śnie nie mógł zmrużyć oka.

- Kagami-kun, czy robiłeś w nocy coś niestosownego i dlatego jesteś teraz taki zmęczony? – zapytał ze swoim wiecznym poker facem.

- Kuuurokoo!

Chwilę później ludzie wokół zastanawiali się, co za zwierze wydawało takie odgłosy.

Kuroko zrozumiał, że prawdopodobnie trafił w sedno i żeby nigdy nie wnikać w to, co Kagami robi w nocy. Nigdy.

OMAKE: END.


3 komentarze:

  1. Przepraszam, że komentuje tak późno, ale problem z internetem nastąpił w niespodziewanym momencie, a więc przejdę do rzeczy. Rozdział jest przezabawny, masz u mnie wielki plus za Erze, jak za użycie "czarnych charakterów" z fairy tail. Końcówka powaliła mnie i ledwo się pozbierałam.
    Weny i anielskiej wytrwałości życzę.
    http://most-epic-trio.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam się bez bicia bicia, że nie znam tych postaci, ale lubię poczytać coś, co jest dobrze napisane;)
    Podobało mi się, że zacytowałaś Szekspira (sama uwielbiam. Akcja chłopczykiem, który zwymiotował na Erze była mocna:D No i sama końcówka dopełniła efektu.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny epizod;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę ci powiedzieć, że jakoś nie wczułam się w to opowiadanie. To nie znaczy, że nie jest ciekawe:) Napisane poprawnie, z humorem i tylko z tobie znaną zdolnością do opisów i dialogów.

    Może to dlatego, że pierwsze anime oglądałam do połowy, a drugiego i trzeciego nie widziałam na oczy? Nie wiem...ale mimo wszystko i tak muszę ci coś napisać. Co by się nie działo, ja i tak przeczytam wszystko, bo to z pod twojego pióra^^

    Pozdrawiam i czekam na twoje kolejne dzieła:)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytajcie - komentujcie. Małe coś, a cieszy.