Nie, nie oszalałam. Sama się zdziwiłam, że piszę jakieś fanfiction (bo w pełni własne wypociny to co innego) i nie będzie to komedia. Historia będzie do Hetalii i planuję ją na 3/4 rozdziały.
Intrygi i wojna! czyli motyw przewodni, choć nie jestem pewne, czy mogę to tak nazwać.
Wszystko dzieję się w trakcie III wojny światowej. Temat może i oklepany, ale mam nadzieję, że wam się mimo wszystko spodoba.
Pan z boku będzie głównym bohaterem. Dla dobra tej historii zmieniłam jeden szczegół z Hetalii. Po zniknięciu z map, Prusy nie zamieszkały z bratem.
Ciekawostka: Gdy tworzyłam tą historię w głowie to nie były tam Prusy, tylko fem!Prusy. Wychodziło to też z pewnego rodzaju etyki i wizualności, jednak postanowiłam zostać przy oryginalnej płci.
Trochę się tym tekstem stresuję! Nie wiem, czy dobrze przedstawiłam i oddałam klimat.
Liczę na szczere opinie.
Enjoy!
"Tam, gdzie bohater nosił miano kata" - rozdział 1.
Tam, gdzie bohater nosił miano kata.
.
.
.
Od ilu lat już go tu nie ma? Od 1947 roku chyba. Zostawił
wszystkich. Brata, przyjaciół. To nie tak, że wszyscy za nim tęsknili. Wielu go
nie znosiło lub byli co do niego obojętni. Mało obeszła ich jego śmierć. Mieli swoje własne życia i sprawy, a historia nigdy nie połączyła ich z
nim w jakiś szczególny sposób.
Teraz, po raz pierwszy od dziesięcioleci, Europa znowu pogrążyła
się w chaosie i tym razem to ni Prusy, które nie istnieją, ni Niemcy rozpoczęli
wojnę. Spór między Anglią, a USA o złoża w podbitych krajach Dalekiego Wschodu
zapoczątkowały wojnę między tymi dwoma państwami. Doszło do wielkiej koalicji
Wielkiej Brytanii, Niemiec, jak i Austrii. Druga strona rozpętanego tańca
śmieci i prochu też zakładała nowe sprzymierza. Unia Europejska została
rozerwana.
Krew się polała, rany się wciąż na nowo
otwierały. Dźwięk salw przeszywał powietrze.
Trzy lata wojny doprowadziły do wycofania się Hiszpanii i
załamania jej gospodarki. Nawet dotychczas bezstronna Szwajcaria, ze względu na
niekorzystne negocjacje z USA, pod wpływem nacisku postanowił złączyć siły z
Wielką Brytanią.
Zataczające się koło nienawiści i
pretensji. Walka o swoje i obwinianie każdego w okół.
Cała Europa, nowe pokolenia teoretycznie uwolnione od historii
swych przodków sprzed wieku, poznały smak zawiści między narodami, jak ich
dziadkowie przed nimi, stawiając na szali to, co dla każdego człowieka jest
najważniejsze – życie. Dla niektórych mrożąca krew w żyłach starość, dla innych
zepsute dzieciństwo i ciągła walka. Bojaźń i trwoga.
l~*~l
- Kim jesteś?! – spytał wysokiej postury i czysto aryjskiej urody
mężczyzna. Miał zielony mundur, podobnie jak otaczający go panowie, tyle, że z
większą ilością orderów. Główny przywódca Niemiec, którego oczy wyrażały w
tamtym momencie gotowość na starcie.
Cisza wciąż trwała, jednak postać siedząca teraz w czarnym,
skórzanym fotelu podniosła wzrok. Napotkała nim pistolet na wzór starego,
dobrego Walthera P38, który trzymał blondyn z kamienną twarzą, lecz z mocno
napiętymi mięśniami. Nie dawał poznać, że jest chory i zachowywał zimną krew.
Ktoś wtargnął na złe terytorium, do sali, do której dostęp powinien mieć
zabroniony i być pilnie chroniony. Jednak teraz nie było czasu, by myśleć jak,
tylko po co. Najwyżej postawione niemieckie jednostki wojskowe też wyjęły już
broń i sprawdzały, czy przypadkiem nie ma kogoś jeszcze. Szuranie ich butów i
dźwięk wyciąganych broni z kabury, wraz z późniejszym załadowywaniem pistoletów
nie ruszały intruza ani trochę.
- Powiedz kim jesteś, bo strzelę. – Surowy ton niejakiego Ludwiga
rozbrzmiał na nowo. Jeden z generałów w tym czasie doszedł już do nieznajomej
postaci i trzymał broń w niezbyt dużej odległości od jego głowy. Intruz mógłby
być martwy w każdej chwili, a jednak ciągle zachowywał stoicki spokój. Opierał
twarz na ugiętej na oparciu ręce. Miał na sobie mundur wojskowy, jednak taki,
który żaden z krajów nie używał. Był znajomy i niebieski, gdzieniegdzie z
białymi wykończeniami. Czarna koszula, która spod niego wystawała, była cała
czarna, z kołnierzem o wydłużonych szpicach, pod którym niezauważalnie dla
nikogo znajdował się czarny rzemyk. Nogi założone jedna na drugą eksponowały
jego długie, skórzane, sznurowane i nieco wychodzone już buty. Spod czarnego
daszku jego rogatywki Ludwig mógł zobaczyć oczy nieproszonego gościa. Aż coś go
tknęło, gdy zobaczył te tęczówki, jednak szybko postanowił się pozbierać. Nie,
to przecież niemożliwe. On zginął dawno temu.
Przybysz, zanim jeszcze w pełni spojrzał na przywódce dzisiejszego
zebrania, rzucił na chwilę mrożące spojrzenie na Niemca po jego prawej stronie,
który miał jego głowę na celowniku. Jedno zerknięcie wystarczyło, by wywołać
lekki niepokój u dzielnego generała, jednak ten szybko to zwalczył. To ostre
spojrzenie przeszywało na wskroś. W końcu nieznajomy zaczął wykonywać jakąś
interakcję. Wstał na tyle wolno, by żaden z generałów nie odważył się jeszcze
strzelić, myśląc, że ciągle kontrolują sytuację. Jednak każdy z obecnych
zwiększył czujność.
- Pytam jeszcze raz, kim jesteś?
Przybysz podniósł do góry teczkę, którą trzymał w lewej ręce,
otworzył ją powoli i zaczął czytać.
- Piąte zebranie państw Unii Renastycznej(Odrodzeniowej) z 1087
dnia wojny. – Wymienienie sprzymierzę przeciwnika zaciekawiło obecnych, tylko
co ten tajemniczy drań kombinował i do czego zmierza, no i, oczywiście, co to
za dokumenty skrywa jego czarna teczka. Teraz był 1091 dzień wojny, a więc
wszystko co usłyszą może być aktualne. – Statystyki żołnierzy i zaopatrzenia
wojennego przedstawiają się następująco. – Z tajemniczym, acz znajomym dla
Ludwiga głosem, intruz zaczął czytać statystyki Francji, USA i Włoch. Każdy
obecny spoglądał na niego z lekkim oszołomieniem. Czy dane, które podaje są
prawdą?Francja naprawdę jest tak na wyczerpaniu, jak mówi? Można mu wierzyć?
Jak wykorzystać te informacje? – Inne państwa Unii na dzień dzisiejszy toczą
pewne walki. Konkretnie spisanie ich sił wojskowych jest teraz trudne. Rosja
wystąpiła z propozycją … - tu urwał, a mięśnie wszystkich się napięły. Przeszły
ich dreszcze, że i Rosja chce dołączyć do przeciwników. Dotychczas ich wojna z
Chinami nie pozwalała im dojść do walki obok Wielkiego Przymierza, bądź Unii
Renastycznej. – W sumie, to czytać wam tego nie muszę, co nie?
Intruz uśmiechnął się gorzko, lecz pewnie. Ludwigowi się mięśnie
napięły jeszcze bardziej. Przełknął ślinę.
- Po pierwsze, nawet nie wiemy, czy te dane są prawdziwe. Po
drugie – tu urwał - zawsze możemy cię zabić i zabrać Ci te dokumenty. Ostatni
raz pytam, kim jesteś i czego chcesz?
Normalny człowiek pewnie byłby teraz zaniepokojony, bałby się i
nerwowo przełykał ślinę, no ale tego rodzaju włamywacz nie może być normalny.
Daszek rogatywki może i zasłaniał oczy, ale nie uśmiech. Wąski,
chytry, ale jednak z niby żalem.
- Aż tak bardzo się postarzałem, że nie rozpoznajesz swojego
Najlepszego Starszego Brata, co, Ludwig?
Zdjął czapkę od niebieskiego munduru i zatrzymał ją, kładąc na
piersi. Wąskie, bystre i czerwone oczy spojrzały na blondyna, brata jego,
perfidny uśmieszek demonstrował niezwykłą pewnie siebie, a ostre, niemieckie
rysy i białe włosy sprawiły, że wszyscy obecni mieli kłopot z własnymi
emocjami.
- T-to nie możliwe. Gilbert od dawna nie żyje. Zdemaskuj się
oszuście! – Głos Niemca stał się jeszcze surowszy i hardszy niż zazwyczaj.
Ktoś, w dodatku w czasie zimnej wojny, próbował się właśnie podszywać za brata
przywódcy jednego z najważniejszych krajów tego krwawego sporu, Ludwiga
Beilschmidta. Ta niedorzeczność dziwiła sama w sobie.
- A czy ja kiedyś powiedziałem, że umarłem? – Zbliżył się wolnym
krokiem do 'brata', ani na chwilę nie garbiąc się, bądź dając po sobie poznać,
że jest zdenerwowany. – Ja zniknąłem, to jest różnica, Ludwig. A w sprawie
teczki… Nie wziąłem jej pełnej. Wciąż mam więcej kserówek z tego spotkania.
Przydałyby wam się, prawda? – Cisza jak makiem zasiał. Każdy miał multum
wątpliwości, których nawet nie trzeba było wypowiadać na głos. Gilbert
Beilschmidt, martwy już od XX wieku, nagle stoi przed nimi, ubrany w mundur
barwy pruskiego błękitu, z teczką, która w najlepszym wypadku może zadecydować
o zwycięstwie Przymierza. Jak bardzo jest to realne?
Rzekomy Gilbert szedł dalej. Aż dziw, że nadal żył.
- Nie ruszaj się ani kroku dalej!
Albinos cofnął się ze spokojem o krok i podniósł ręce w akcie
poddania.
- Czy możemy pogadać, braciszku?
Ludwig nie był pewien, czy się zgodzić, jednak na pewno nie chciał
uśmiercić gościa. Pierw należałoby go przesłuchać. Skołowanie kłębiło się w nim
i nie wiedział, czy pojmać go i zabrać od razu do celi, czy może uciąć sobie
spokojną pogawędkę przy herbatce. Podwładni Ludwiga patrzyli się na niego co
jakiś czas dość nerwowo. Jeden zdążył już powiadomić posiłki o tym co się stało
i podzielić im zadania. Wszystko jednak wskazywało na to, że jest sam.
Ludwig postanowił rozpocząć inaczej. Wciąż celując w 'Gilberta'
zadał pytanie:
- Jak się tu włamałeś? – Tym słowom towarzyszyło lodowate
spojrzenie.
- Nie było to takie trudne. Od jakiegoś wieku, wciąż działa tu
podobny mechanizm.
Nie mylił się. Nawet jeśli weszła nowa technologia, to wciąż gmach
budynku, w którym się znajdowali, nie zmienił swojego układu od dziesięcioleci.
Procedury też się za wiele nie zmieniły, co najwyżej unowocześniły.
- Trzeba będzie o tym pomyśleć po
wojnie –
przeszło Ludwigowi przez myśl.
- Skąd wytrzasnąłeś plany budynku?! - krzyknął poddenerwowany już
generał po prawej stronie 'Gilberta'. Zaczynał przestawać panować nad nerwami.
- Znikąd. Po prostu pamiętam ten budynek, niczym on był mój
własny. – Cisza zapadła na nowo. Nikt nie chciał tracić kontroli nad emocjami.
Niejeden chciał już pociągnąć za spust. – Jutro – zaczął albinos, przerywając
przy tym ciszę – w Bradze, w Portugalii, ma się pojawić Iwan Braginski. Panowie
pewnie się domyślają po co, prawda? – zapytał spokojnym głosem patrząc w oczy
bratu. Jego nieco dziarski, trochę szyderczy uśmiech mógł co najwyżej wprawiać
w niepokój. – Jeśli chcecie, to użyjcie swojej satelity i sprawdźcie lotnisko w
Moskwie – dodał na zapewnienie.
Ludwig kiwnął głową do jednego z wojskowych, by ten sprawdził tą
sytuację. Wyjął telefon i wybrał numer. Bardzo długo jego rozmowa była jedyną
rzeczą, którą można było usłyszeć. W końcu skończył.
- Szefie, wygląda na to, że w Moskwie rzeczywiście jest jakieś
zamieszanie przy odrzutowcu Iwana, jednak nie wiadomo w jakim celu. Nie ma
żadnego potwierdzenia o wylocie, a tym bardziej o celu podróży.
- Oczywiście, że nie ma – pomyślał młodszy Beilschmitd.
– Mamy wojnę, dziwne, aby wiadomo było o takich rzeczach
ludziom z zewnątrz. Cholera, to wcale nie pomaga. Nie obala to teorii tego alla
Gilberta.
Nie będąc do końca pewnym co zrobić dalej, Ludwig zadał inne
pytanie przybyszowi.
- Po co tu jesteś?
Blondyn na pewno nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Ludwig, wiem, że jesteś chory. – Głos intruza wstrząsnął. Skąd
on o tym mógł wiedzieć?! W całych Niemczech wiedziały o tym tylko cztery osoby!
On, jego lekarz i dwóch najbardziej zaufanych wśród generałów. Reszta
dowiedziała się w tej chwili. I tak mieli się dowiedzieć na dzisiejszym
spotkaniu. – I, w związku z tym, chcę Ci pomóc. Wystarczająco wojen już przegraliśmy.
- Następne zdanie poniosło się echem i zahuczało w uszach wszystkich obecnych.
- Czas to zakończyć.
Perfidny uśmiech. Gra. Zagięcie
przeciwnika. Rundę wygrywa pokerzysta.
I jak?
"Gdy tworzyłam tą historię w głowie to nie były tam Prusy, tylko fem!Prusy. jednak postanowiłam zostać przy oryginalnej płci." czemu!!!! ;_;
OdpowiedzUsuńa co do FF Fajny :P
Ah, może gdybym ciebie zapytała, to zostałabym przy fem! jednak, tak jakby, hm... Kaori(tak, ona!) i 2 inne osoby mi to odradziły :)
UsuńBo są dziwni a Kaori tego nie wybaczę ;_;
UsuńWow! Szalejesz! :D Tematyk wojenna, to już bardzo poważnie brzmi. Może nie moja ulubiona, ale się skuszę. Robisz ciekawe opisy i nie nudzę się czytając ;)
OdpowiedzUsuńHentalię kojarzę, gdyż moja znajoma się nad nią kiedyś rozpływała i żeby nie wypaść z tematu, co nieco o tym przeczytałam. Oglądać nie oglądałam, ale być może, że po lekturze twojego tekstu to się zmieniXD
OdpowiedzUsuńTematyka wojenna nigdy nie była moją ulubioną i nigdy nie będzie, ale tekst przeczytałam *sama sobie się dziwiąc* z niezmierną ciekawością:)
Nie potrafię pisać komentarzy w takiej wyrafinowanej formie jak twoja genialna osoba, ale mam nadzieję, że moje skromne starania wystarcząXD
Pozdrawiam!
Wątpię, by tekst cię do Hetalii przymusił, gdyż oryginalnie są to 5minutowe humorzaste historyjki, czyli inteligentne odmóżdżacze :)
UsuńKomedyjka to nie będzie niestety (bądź stety, bo w końcu ile można oryginalnością tak mózg katować?! Przynajmniej mam na co zganić, jeśli mi zaraz wysiądzie...), ale skoro ciekawie ci się czytało to jestem cała w skowronkach i w przestworzach ze szczęścia szybuję! Ale przyznaj, gdybyś wcześniej moich prac nie czytała i ze mną jako tako kontaktu nie nawiązała, to byś nie przeczytała pewnie przez tematykę, co? ;3
Oj, nie martw się tym. Oczywiście, że wystarczą :) jak widzisz - ten komentarz jest nadzwyczaj normalny (a jak!), gdyż boska mła jest jak grzyb - do wszystkiego się dostosuję ;P
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńSzczerze? To bym przeczytała, z racji tego, że przez ostatnie miesiące obracam się w temacie yaoi *przez wyżej wymienioną osóbkęXD*. A ja lubie te twoje bardziej szalone komentarza, to taka świeżośćXD
UsuńPs. Zostałaś nominowana do Liebster Award przeze mnie^^ Zapraszam do zapoznania się z pytaniami na moim blogu:D *nie zabijaj!:D*
Dag wybacz ale nominowałam cię wiesz do czego więc reszte zostawiam tobie.. buziaki dobry duszku a możesz mnie zabić chociaż szkoda na mnie ręki podnosić:P
OdpowiedzUsuńnarcia
Ocho... Sama myśl, że jakimś cudem Prusy mogły by na nowo wrócić na arene światową... Nie sorry nie mam słów~ Moje umiłowanie Pruskie ziemie przecież nie mogą wiecznie należeć do polski...
OdpowiedzUsuńFF bardzo wciągający! Szkoda... Że przez lata nie ruszył na przód...
Zapraszam na Wattpada "Ostatnie tchnienie Königreich Preußen" czyli Prusy... Ale z 1947 roku.